Przejadło mi się już mięcho... nigdy jakoś specjalnie mięsożerna nie byłam ale odkąd karmię (to już 7 m-c ale zleciało :) ) na śniadania i kolacje zjadam domową granolę z mlekiem roślinnym albo bułę/chleb z mięchem w różnej postaci i już mam dość... i nagle mnie olśniło - przecież robiłam kiedyś domową chałwę z sezamu :) a gdyby tak spróbować z jakichś dozwolonych teraz ziaren?
Tak oto powstały w trymiga stworzyłam dwa masełka (dziś przepis na jedno z nich) i wcale nie zamierzam na tym poprzestać :) Masełko ze słonecznika.
2 szkl. uprażonych ziaren słonecznika
szczypta soli różowej himalajskiej lub innej
1 łyżka syropu z agawy/ksylitnu/cukru brązowego nierafinowanego
2 łyżki olej sezamowego lub innego neutralnego w smaku
Ziarna słonecznika należy uprażyć na patelni mieszając, żeby nic się nie przypaliło. Wystudzić. Wrzucić do blendera lub urządzenia wysokoobrotowego, dodać szczyptę soli, łyżkę słodu (wg preferencji) i miksować, miksować, miksować..... dodać olej i dalej miksować, aż osiągniemy gładką pastę.
Polecam do smarowania pieczywa oraz do wyjadania prosto ze słoika :)
Wygląda smacznie i pewnie tak samo smakuję :)
OdpowiedzUsuńoj smacznie wygląda ;)
OdpowiedzUsuńsmakowite :)
OdpowiedzUsuńo z checią bym tego spróbowała
OdpowiedzUsuńRewelacja!
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam słonecznik, moze uda mi sie kiedyś coś takiego zrobić
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł ! I wygląda dość smacznie
OdpowiedzUsuń